Recenzja:
Cristiada
Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w
Meksyku w latach 20. XX wieku, kiedy to chrystusowcy walczyli z krwawym i
restrykcyjnym reżimem państwa.
Cristiada jest reżyserskim debiutem Deana Wrighta. Do tej pory znany był
przede wszystkim jako specjalista od efektów specjalnych m.in. w filmach „Titanic”
(1997), „Władca Pierścieni: Dwie wieże” (2002) czy „Władca Pierścieni: Powrót
Króla” (2003).
Ta największa produkcja
w historii kina meksykańskiego opowiada o powstaniu meksykańskich
katolików nazywanym Cristiadą (Krucjata) przeciwko ateistycznej tyranii
masońskich władz Meksyku w latach 1926-1929. „Cristiada” przedstawia
opartą na faktach historię ludzi, którzy decydują się na podjęcie największego
ryzyka dla dobra swoich rodzin, wiary i przyszłości kraju.
Obsadzie filmu przewodzi
Andy Garcia, wcielający się w rolę generała Gorostiety, który wspierany jest
przez żonę (Eva Longoria). Gorostieta jest ateistą, który z krzyżem na piersi
rusza na front wojenny. Staje się przywódcą gotowym oddać życie. Zmienia on
bandę nieudolnych rebeliantów w bohaterów będących siłą, z którą każdy musi się
liczyć. Generał nie miał szans na równą walkę z bezwzględnym prezydentem Callesem
(Ruben Blades), ale ludzie, których spotyka na swej drodze, a przede
wszystkim niezwykły nastolatek imieniem Jose (Mauricio Kuri), uświadamiają mu,
że odwaga i wiara mogą narodzić się nawet wtedy, gdy już nie można liczyć
na sprawiedliwość. W gwiazdorskiej
obsadzie, której przewodniczą Garcia i Longoria, znalazł się również
legendarny Peter O’Toole.
Film kręcony był w
historycznych miejscach w całym Meksyku. Jest godny polecenia nie tylko dla miłośników historii.
Polski zwiastun:
Marek Kozak, I historia, I grupa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz