poniedziałek, 15 czerwca 2015

Recenzja: Cristiada

                    Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w Meksyku w latach 20. XX wieku, kiedy to chrystusowcy walczyli z krwawym i restrykcyjnym reżimem państwa.





                    Cristiada jest reżyserskim debiutem Deana Wrighta. Do tej pory znany był przede wszystkim jako specjalista od efektów specjalnych m.in. w filmach „Titanic” (1997), „Władca Pierścieni: Dwie wieże” (2002) czy „Władca Pierścieni: Powrót Króla” (2003).

                    Ta największa produkcja w historii kina meksykańskiego opowiada o powstaniu meksykańskich katolików nazywanym Cristiadą (Krucjata) przeciwko ateistycznej tyranii masońskich władz Meksyku w latach 1926-1929. „Cristiada” przedstawia opartą na faktach historię ludzi, którzy decydują się na podjęcie największego ryzyka dla dobra swoich rodzin, wiary i przyszłości kraju.

                    Obsadzie filmu przewodzi Andy Garcia, wcielający się w rolę generała Gorostiety, który wspierany jest przez żonę (Eva Longoria). Gorostieta jest ateistą, który z krzyżem na piersi rusza na front wojenny. Staje się przywódcą gotowym oddać życie. Zmienia on bandę nieudolnych rebeliantów w bohaterów będących siłą, z którą każdy musi się liczyć. Generał nie miał szans na równą walkę z bezwzględnym prezydentem Callesem (Ruben Blades), ale ludzie, których spotyka na swej drodze, a przede wszystkim niezwykły nastolatek imieniem Jose (Mauricio Kuri), uświadamiają mu, że odwaga i wiara mogą narodzić się nawet wtedy, gdy już nie można liczyć na sprawiedliwość. W gwiazdorskiej obsadzie, której przewodniczą Garcia i Longoria, znalazł się również legendarny Peter O’Toole.


                    Film kręcony był w historycznych miejscach w całym Meksyku. Jest godny polecenia nie tylko dla miłośników historii.

Polski zwiastun:

Marek Kozak, I historia, I grupa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz